niedziela, 28 września 2014

Rozdział V

Hayley

Obudziłam się nawet dosyć wyspana i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Gdzie ja jestem? Ach, no tak. Przecież teraz mieszkam w Londynie. Ale ja chce do Nowego Jorku. Mam ochotę tupnąć nóżką i obrazić się na cały świat jak mała dziewczynka. Tylko po co, skoro to i tak nic nie zmieni, a w tym domu i tak jest zbyt dużo dzieci, przynajmniej mentalnie. Poszłam szybko do łazienki licząc, że będzie wolna i przynajmniej w tej chwili szczęście pozostało ze mną. Była pusta. Zresztą jak cały dom. Gotowa, zeszłam na dół i tam też ani jednej, żywej duszy, oczywiście nie licząc kilku ochroniarzy na zewnątrz. Udałam się do kuchni, a dokładniej do lodówki. Tyle jedzenia, czuję się jak w raju. Ha ha. Ostatecznie i tak zjadłam jogurt dosypując sobie do niego płatki i owoce. Przynajmniej w miarę zdrowe śniadanko. Później udałam się do salonu i włączyłam telewizor. Zaczęłam skakać po kanałach, szukając czegoś ciekawego. Spojrzałam przez okno i ujrzałam wychodzące zza chmur słońce. Szykuję się ładna pogoda, może bym pozwiedzała miasto. Ciekawa propozycja, ale sama się zgubię. Jak wróci Simon z chłopakami, to jeszcze będzie kazał mi z nimi iść. Nie żebym ich nie lubiła, ale po prostu nie chcę robić kłopotu. Nie lubię czyjeś litości, a mimo wszystko to ja im się zwaliłam na głowę. Po ich wczorajszych minach było widać, że są tak samo zdziwieni jak ja. Ale na prawdę nie wiedziałam. Może wtedy nie dałabym się tak łatwo Simonowi, bo w końcu miałam mieszkać u niego, tylko z nim i ewentualnie z jego służbą czy coś. Jednak, jak zwykle on ma swoje zdanie i znowu postawił mnie przed faktem dokonanym, szkoda że nie tylko mnie. I właśnie dlatego nie chcę się nikomu narzucać, nie lubię, gdy ludzie na siłę się spraszają czy przyłączają, kiedy nikt ich nie chce, a głupio odmówić. Dlatego sama staram się taka nie być. Po za tym nie jestem tu, żeby szukać nowych przyjaźni czy znajomości. Czekam jak prawnie będę osobą dorosłą i wracam do Stanów. Simon się stara, ale żal pozostaje. Jeszcze denerwuje mnie to, że on zawinił, ale to ja muszę się dostosowywać do jego życia. Nie powinno być na odwrót? Było mi dobrze, co ja mówię, było źle, okropnie, nieznośnie, strasznie...ale było..znajomo. A teraz czeka mnie tylko jedna wielka niewiadoma i boję się jej. Może Simon zrozumiał błąd i chciał mieć znów córkę, ale czy ja jestem tą dobrą córką. Może się zawiódł, gdy mnie zobaczył. W końcu nie jestem typową pięknością, co ja gadam. W ogóle nie jestem pięknością, nie mam znajomych, ale o tym nie wie, choć mógł się domyślić. W końcu nikt nie przyszedł na lotnisko, żeby się ze mną pożegnać, a tak robią przyjaciele. Chyba? Nie wiem, nie miałam nigdy przyjaciela i na myśl, że mogłabym mieć, boję się. Boję się. Głupia jestem, ale nie lubię zmian, a ostatnio moje życie to tylko jedna wielka zmiana. Wszystko, dosłownie wszystko się zmieniło. Ale ja się nie zmieniłam. Chyba. Kurde, już niczego nie jestem pewna. Nie, na pewno się nie zmnieniłam, po dwóch dniach? Po za tym po co się mam zmieniać, lubię siebie taka jaka jestem, nawet powoli zaczynam akceptować swój wygląd. Powoli, bo zawsze słyszałam, że jestem brzydka i gruba. Ale chyba nie jestem gruba. Matka była zła w stosunku do mnie, czasem myślę, że ona chyba mnie nigdy nie kochała. Chciałabym, żeby to było kłamstwo, chciałabym.
Spojrzałam na grający telewizor, ale nic ciekawego nie leciało, chyba że ktoś lubi programy, w których ludzie robią z siebie idiotów. Poszłam na górę i sięgnęłam po swój laptop. Szukałam jakiś ofert pracy, nie żebym była jakimś pracusiem, ale lubię być niezależna. Gdy znalazłam się na jakieś stronie z ogłoszeniami od przyszłych pracodawców, nagle wyskoczyło mi kilka reklam. Swoją drogą, jakie one są wkurzające. Najgorsze są takie co skaczą po całym ekranie i trudno znaleźć x w celu zamknięcia. Albo jeszcze nie chciana muzyczka. Łatwo to mnie wyprowadza z równowagi. I gdy miałam już wyłączyć ostatnią reklamę, spojrzałam na nią i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to zdjęcie ładnej pani, która tańczyła. Ubrana w sportowe ciuchy, blondynka o niebieskich oczach posiadającą szczupłe i wysportowane ciało. Ideał. Po chwili zaczęłam zgłębiać się w treść ulotki. Jeśli jesteś w wieku 16-24 lat i masz czas wolny to zastanów się przez chwilę, czy w twoim życiu jest taka rzec, która sprawia, że jesteś szczęśliwy, dla której chcesz żyć i podczas której czujesz, że żyjesz. Jeśli jest coś takiego, już jesteś zwycięzcą. A teraz skup się. Co to jest? Bo jeśli to taniec, to mamy dla ciebie idealną propozycję. To jak, zgadzasz się? Nagle usłyszałam, jak ktoś z dołu mnie woła i robi się coraz bardziej niecierpliwy. Szybko zejdę i zaraz wracam sprawdzić o co chodzi z tą ulotką, która prawdę mówiąc naprawdę mnie zachęciła, tak jakby ktoś ją pisał z myślą o mnie. Zeszłam i kogo zastałam? Oczywiście nikogo innego jak Simona i jego szczęśliwą piątkę. Siedzieli wszyscy w salonie, a gdy mój "ojciec", a może powinnam go zostawić w kategorii wujka, tak jak mówi oficjalna wersja, mnie zobaczył od razu spytał:
-Hayley, jak ci minął ranek? My musieliśmy pojechać do studia na chwilę, ale skoro już wróciliśmy to chłopcy mogą gdzieś cię zabrać, pokażą ci Londyn. To jak?- i wtedy wszyscy skierowali wzrok na mnie. Mówiłam już, że tego nie lubię. Być w centrum uwagi....brrr. Każdy wyczekiwał mojej odpowiedzi, ale po ich minach, nie widziałam specjalnego entuzjazmu. Może nieliczne i ledwo widoczne uśmieszki, choć myślę bardziej dlatego, że mogliby w końcu wyjść bez Simona. Ciągle, z tego co się orientuję, mają szlaban. Choć wtedy musieli by robić zapewne za moje niańki poinstruowani przez Simona, co też wcale nie jest idealną propozycją spędzenia popołudnia. Mówiłam, że tu nie pasuję, jestem piątym kołem u wozu. Jejku, oni dalej czekają na moją odpowiedź, a ja stoję po środku jak idiotka i nic nie mówię. Powiedz coś, nie rób z siebie większego dziwadła niż jesteś.
-Dziękuje, ale nie mam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić.- kłamstwo, nie chce mi się tu siedzieć, ale nie chcę robić za problem. Cóż za poświęcenie.-Jestem jeszcze trochę zmęczona, nowe strefy czasowe.- to akurat pół-kłamstwo, bo długo spałam i nawet się wyspałam, ale nie do końca się przyzwyczaiłam - Muszę się jeszcze wypakować i w ogóle.- kolejne kłamstwo. Ciuchy do szafki już dawno wrzuciłam, a nie mam ich zamiaru specjalnie układać. W końcu głównie to dresy. A teraz niewinny uśmiech na koniec i może połknie to bez zbędnych pytań.
-No dobrze, ale jak skończysz się rozpakowywać to zejdź do nas. Nie siedź tam sama.- kiwnęłam na tak i powoli się wycofując udałam do siebie. Zamknęłam drzwi za sobą i odetchnęłam z ulgą. Dzisiaj mi się udało, ale jutro? Nieważne, muszę sprawdzić o co chodzi z tą ulotką, bo już mnie ciekawość zżera. Szybko wzięłam laptopa i zaczęłam szukać w historii przeglądania tej reklamy, znalazłam. Dobra, co tam dalej pisało. Świetnie, bo my właśnie szukamy takich osób jak ty. Już w najbliższą niedzielę odbędzie się casting do zespołu w School Dance of London na ul. Kingstom 245*. Zapraszamy wszystkich chętnych, chcących spełnić swoje marzenia. Bo jak nie teraz to kiedy? Zamknęłam laptopa i udałam się na balkon z papierosem. Musiałam pomyśleć i zapalić. Może warto spróbować. Tym bardziej, że to casting do zespołu czyli za darmo, bo nie musiałabym płacić za zajęcia. Ale czy ja się nadaję? W zasadzie jestem samoukiem, nic profesjonalnego, a teraz miałabym startować do zespołu. Właśnie do zespołu, nie wiem jakiego, ale ważne, że to kilka osób, jak nie kilkanaście, a ja głównie działam solo. A jeśli przyszedł czas, żeby to zmienić. Warto mieć przy sobie kogoś bliskiego, przynajmniej tak myślę. To może być niepowtarzalna okazja. Kto wie, może nareszcie wszystko zacznie się układać. Bądź co bądź Simon jest w porządku i nie dzieje mi się tu krzywda jaka czasem miała miejsce w Nowym Jorku. Chyba się zdecyduję. Casting jest w niedziele, a dzisiaj mamy...hm...sobotę? Osz kurde, muszę jutro się znaleźć w centrum Londynu, ale nie chce, żeby reszta się dowiedziała. Co jak mi się nie uda? Te sztuczne słowa typu "Nic się nie stało" działają mi na nerwy. Po za tym sama wiem, że nic się nie stało. Ledwo znalazłam ogłoszenie, nie mogę mieć zbyt dużych oczekiwań czy nadziei. Sama wiem, ze kocham taniec i to moje życie, ale czy to wystarczy to już inna sprawa, jednak chyba warto spróbować, ale bez wiedzy innych. Tylko jak?
-Palisz?- z moich zamyśleń wyrwało mnie właśnie, to jakże za przeproszeniem nadawcy, idiotyczne pytanie. Co mogę innego robić z trzymanym w ręce zapalonym papierosem.
-Nie, zjadam je.-sorry, ale musiałam jakoś kąśliwie odpowiedzieć. Nadawca pytania, który stał na balkonie obok, btw zauważyłam, że każdy ma tu balkon, a on jest w takim razie moim sąsiadem a dokładniej mówiąc Mulat o imieniu, którego nie znam, bo mi się nie przedstawił, nie przedstawili, znaczy ta magiczna piątka. Dlaczego ich tak nazywam? Nieważne. Mulat zaśmiał się tylko na moją odpowiedź. To chyba ja powinnam się zaśmiać na jego pytanie. Spojrzałam w jego kierunku, jednocześnie zaciągając się i właśnie w tym momencie on także wyciągnął papierosa i go zapalił.
-Jesteś zabawna.
-Dzięki.- mówiąc to bez większego entuzjazmu wstałam i wróciłam do pokoju. Coś tam za mną wołał, ale nie miałam ochoty na rozmowę z...dalej nie wiem jak ma na imię. Może sprawdzę w internecie? Nieważne, muszę pomyśleć jak jutro dostać się na ten casting niezauważona. Ciekawe czy jutro też mają jakieś spotkanie, przydałby się teraz Simon, ale on siedzi z nimi, a ja nie pójdę się tak po prostu spytać czy ich jutro też nie ma. To niegrzeczne. Ale co ja na to poradzę, że lubie mieć tajemnice, rzeczy o których nikt nie ma pojęcia. Dziwne, ale ja jestem dziwna i nic na to nie poradzę. Trzeba się po prostu przyzwyczaić. Co z jutrem. Myśl, myśl, myśl....hm..a może James by mnie zawiózł, w końcu ma u mnie przysługę. Pomysł nie zły, ale on też się nie może dowiedzieć. Hmm....gdzie leży ta szkoła, szybko internet...interesujące...obok jest centrum handlowe. Tam by mnie zawiózł, a ja bym sama mogla dojść. Dobrze, tylko jeszcze musi mnie zostawić, a jak znam Simona to będzie kazał mnie pilnować. A i jeszcze trzeba znaleźć powód, dla którego mam jechać do galerii, raczej nie uwierzy w zakupy, nie wyglądam na taką dziewczynę. Ok, jeszcze się coś wymyśli... Trzeba zejść na dół w końcu i obczaić sytuację. Gdy już byłam na schodach usłyszałam śmiechy na dole. Zeszłam trochę niżej i co zobaczyłam? Obraz idealnej rodzinki jak z reklamy. "Ojciec i jego synowie". Nie wiem czemu, ale poczułam się trochę zazdrosna, no bo w końcu Simon to mój "ojciec", mimo że znam go dopiero od dwóch dni. Wróciłam do siebie, nie chcąc im przeszkadzać. Ja tu nie pasuję. Wszyscy są szczęśliwi wkoło mnie, a ja rozsiewam jakiś smutek i psuję atmosferę. Po co on mnie zabierał z Nowego Jorku? Mieszkałabym sobie sama i nikomu nie zawadzała. Stałam teraz po środku mojego pokoju, który jest naprawdę duży. Po środku znajduję się wielkie, dwuosobowe łóżko z baldachimem. Po obu stronach stoją szafki nocne. Po prawej stronie łóżka znajdują się drzwi prowadzące na balkon. Po lewej natomiast stoi toaletka, nie wiadomo po co mi toaletka? Przy następnej ścianie stoją dwa fotele i mały stolik, a na przeciwko po drugiej stronie mamy kolejne drzwi tym razem prowadzące do garderoby. Na przeciwko łóżka oczywiście są drzwi wejściowe i po lewej od nich stoi biurko, a po prawej mamy duże lustro. Na środku leży okrągły i gruby, biały dywan. Na ścianie za łóżkiem mam tapetę biało-szarą, a pozostałe są białe. Po za tym są czerwone akcenty w pokoju, typu poduszki czy fotele. I kwiaty. Podoba mi się i czuję się tu naprawdę dobrze. Siadłam teraz na moim dywanie i powoli się rozciągałam. Było tu trochę miejsca, ale nie tyle żeby sobie potańczyć. Bez przesady. I gdy stałam na rękach, robiąc jednocześnie szpagat [oczywiście, bohaterka była w swoich ulubionych dresach] ktoś wtargnął do mojego pokoju.
-Wow.- przez to wow, straciłam równowagę i się przewróciłam. Na szczęście nic mi się nie stało poważnego. Jeszcze tego by mi brakowało.- Nie wiedziałem, że jesteś taka wysportowana.- skąd mogłeś wiedzieć, nieznajomy rozmówco. W końcu się podniosłam i zobaczyłam, że to znów był ten Mulat.
-Dzięki, po co przyszedłeś?- mówiąc to rozmasowywałam obolały nadgarstek.
-Simon kazał przyjść po ciebie, tym bardziej widząc, że już się rozpakowałaś.- niestety, dostrzegł moje puste walizki. A i dokładnie słyszałam, ze to Simon kazał. Sami by nigdy nie wyskoczyli z inicjatywą, zresztą tak jak ja. Nie chce tu być, oni mnie też nie chcą, więc po co ja tu jestem? Zgodziłam się i zeszłam na dół, nie miałam innego wyjścia.
***
-Harry wtedy zrobił się cały czerwony i zaczął biegać po domu w poszukiwaniu wody. Wpadł na Liama, a ten przewracając się strącił talerz Nialla z kanapkami. Oczywiście Niall wpadł w szał, bo on i jedzenie to niebezpieczny temat. Lepiej go wtedy nie drażnić. Harry jakoś się doczłapał do szklanki wody, co ja mówię wypił całą zgrzewkę, ale ja mu nie kazałem zjadać całej papryczki tylko gryz. A Liam zaczął uciekać przed wściekłym Horanem.- opowiadał mulat, a dokładniej Zayn, już wiem jak się nazywają, bo się w końcu łaskawie przedstawili, jak to ostatnio minęły im dni. Widzę, że nie można się tu nudzić. Ogólnie są w porządku, ale zachowują się jak dzieci. Podczas oglądania filmu nie obyło się bez rzucania popcornem, który łapał Niall i od razu zjadał. Co za żarłok. Nawet ich polubiłam, ale niektórzy się trochę dziwnie zachowywali znaczy ten Louis i Harry. Chyba mnie nie lubią, ale ja ich nie zmuszam. Nikogo nie zmuszam. Po za tym dowiedziałam się, że jutro jadą na spotkanie z chorymi fanami w szpitalu i mogę jechać z James do centrum handlowego. Powiedziałam, że mam się spotkać z koleżanką, która kiedyś mieszkała w Stanach, ale później się przeprowadziła tu i chcemy odnowić kontakt. Zbliżała się północ, więc wróciłam do siebie. Szybko skoczycłam do łazienki, bo jak ktoś ją zajmie do się nigdy nie dostanę. Umyta wróciłam do pokoju i od razu się połóżyłąm. Czeka mnie jutro ważny dzień. Kto wie, może mi się uda.
~*~

*szkoła i adres wymyślone na potrzeby opowiadania

2 komentarze:

Jeśli przeczytałeś, zostaw kilka słów po sobie. To wielka przyjemność, a przede wszystkim ogromna motywacja do pisania dalszych rozdziałów :)